Wydarzenia
Słowikowe deja vu Huberta B.
W piątek, 16 grudnia 2011r. w siedzibie Szczecińskiego Chóru Chłopięcego Słowiki miała miejsce wspólna próba, którą śmiało można nazwać „słowikową próbą pokoleń”. Na wspólnym śpiewaniu spotkały się dwa chóry, chłopięcy i Chór Męski Słowiki 60 im. Jana Szyrockiego. Było to swoiste deja vu, gdyż wielu opuściło to miejsce wiele lat temu. Drzwi wejściowe do gmachu szkoły, niby te same, ale dalej z dyżurki nie spojrzał i nie witał się z nami Woźny -Pan Pawełek. Dla dopełnienia informacji , Jego małżonka nadal mieszka w pobliżu – „STARSI CHŁOPCY PAMIĘTAJĄ”… Idziemy dalej schodami w górę. Poręcze te same, drewniane, pomalowane czarną farbą. Pierwsze pietro, drugie i stajemy przed bramą z metaloplastyki, teraz pomalowanymi na brązowy kolor. Przekroczenie metalowych drzwi to przejście z klimatów szkoły, do innego świata. Przyciemnione światło i dumnie patrząca z góry historia z ponad pięćdziesięciu lat działalości chóru, utrwalona na plakatach. Zbliżając się do „Sanktuarium”, czyli głównej sali prób, niemal od półpiętra slychać „słowików śpiewanie”.
Po dotarciu na piętro powitała nas uśmiechnieta pani Ewa Dębowska, kierując nadchodzących – może „nadlatujących słowików” do małej sali prób. Mijaliśmy zatoczkę nad schodami, w której niegdyś oczekiwali na nas nasi rodzice, opiekunowie, bądź rodzeństwo. Ile godzin spedziliśmy tutaj, ile dni, ile lat? – niejeden z nas zadawał sobie w tym momencie te pytania. W sali prób pod oknem, nieco w zapomnieniu, zobaczylismy stojące pianino „Legnica” – otrzymaną nagrodą na IX edycji Ogólnopolskiego Turnieju Chórów - Legnica Cantat, które służyło Słowikom przez wiele lat.
Oczekując na próbę, oddaliśmy się wspomnieniom niektórych, zapamiętanych wydarzeń. Wreszcie rozległy się wesołe głosy chłopców wybiegających na przerwę, takie same jak kiedyś nasze…, czyli nadszedl czas do przekroczenia progu auli. Niektórzy pamietają jeszcze tą - zwykłą, nie różniącą się od podobnych znajdujacych się w innych szkołach sal, która dzięki wspomagającej chór, Szczecińskiej Stoczni Jachtowej przeszła wielką metamorfozę. Wówczas ściany obłożono stolarką z drewna mahonio -wego. Tarasy – praktykable do ustawienia krzeseł dla chórzystów, wyścielono dywanikami w żółtym kolorze. Rozgladając się w około, chciało się na przykład powiedzieć, o tutaj, za tymi drzwiami, zespół muzyków prowadzony przez dyrygenta Mariana Foksę, przechowywał instrumenty. Tam dalej w przedsionku, na ścianie, włączano światła do oświetlenia sali. Idziemy do tego pomieszczenia, otwieramy drzwi i miłe zaskoczenie,
bo choć inna, to jednak w tym samym miejscu, ciagle tkwi na scianie, ale już nowej generacji tablica energrtyczna.
Z wędrówki w przeszłość wyrwał wszystkich, głos nawołujący do zajęcia miejsc. Koledzy Zbyszek (Fugiel) i Hubert (Bartłomiejski) śmiało skierowali się na prawą stronę i dopiero po wejściu na „swoje miejsca” stwierdzili, że teraz ich miejsce jest nie tutaj, gdzie kiedyś śpiewali drugim altem, ale po drugiej stronie, tam gdzie śpiewają soprany i dziś tenory. Jeszcze raz powitała wszystkich ciepłymi słowami, Ewa Dębowska – Menedżer Chóru Chłopiecego Słowiki. Dyrygent Grzegorz Handke, nawiązując nieco do historii chóru, zwrócił się do chłopców stojących u progu przygody ze śpiewem chóralanym i życzył im, aby wytrwali w śpiewie jak najstarszy obecny na sali chórzysta Waldemar Nakoneczny, który choć opuścił aulę 46 lat temu, śpiewa do dnia dzisiejszego. Chłopcy nagrodzili „starszego kolegę” brawami.
Dalszych reminiscencji już nie było. Młodzi adepci śpiewu z pewnością wiedzieli już o tym, że w tej sali przygodę ze śpiewem rozpoczynał przed wielu laty ich obecny nauczyciel śpiewu Krzysztof Machowski, który rozwijał swoje zainteresowania śpiewacze i aktualnie jest tenorem Opery Kameralnej w Warszawie oraz współpracuje z różnymi wykonawcami.
Na znak dyrygenta rozpoczeła się próba. Pierwsze takty śpiewanej kolędy wymagały konieczności weryfikacji brzmienia. W miarę upływającego czasu, wszystko zaczęło się układać i wiadomo było co trzeba przećwiczyć jeszcze w głosach, na najbliższych zajęciach. Wspólne „słowikowanie” szybko dobiegło końca. Chłopcy spontanicznie opuścili salę. Pozostałym, Wojtek (Borguński) przekazał reminiscencje i otrzymane dla chóru podziękowania za ostatni występ. Dyrygent podał plan na najbliższe dwa tygodnie i choć został wyczerpany plan spotkania, to jakoś trudno było obecnym opuszczać aulę.
Po wyjściu na zewnątrz przeglądalismy jeszcze - bardziej i mniej sędziwe oprawione plakaty. Gabloty, w których można było w nieskończoność - jak się wówczas wydawało, oglądać zapisane na zdjęciach wydarzenia od pierwszych dni powstania chóru, dziś informowały o aktualnościach. Powoli opuszczaliśmy „słowikowe sanktuarium” ciesząc się w duchu, że jeszcze w jubileuszowym roku doszło do takiego spotkania, że mogliśmy jak kiedyś jako chłopcy przyjść i w tym miejscu zaśpiewać. Z pewnością nasi Nauczyciele i wszyscy Ci, którzy wspierali swoimi działaniami działalność chóru, byliby dumni, że rozpoczęte przez Nich dzieło trwa nadal.
H.B.